"Parasite"- koreański łowca nagród
"Parasite"- koreański łowca nagród
Nie jestem wielkim fanem azjatyckiego kina i nie ma to nic wspólnego z poziomem tamtejszej kinematografii, lecz z tym, że język ludzi z Dalekiego Wschodu trochę mnie irytuje, przez co nie mogę się skupić na oglądaniu.
W przypadku tego filmu, chcąc niechcąc, musiałem zasiąść przed monitorem i obejrzeć go, dlatego że obok "Parasite" nie dało się przejść obojętnie. Przecież zgarnął on w tym tygodniu wszystkie 4 najważniejsze nagrody oscarowej nocy, a rywalizował z nim m.in. "Joker", "1917", "Irlandczyk", czy nawet "Pewnego razu...w Hollywood"(chociaż nie wiem, co ten film robił na tej gali). Pierwszy raz nieanglojęzyczny film zdobył Oscara, co jest bezprecedensowym wydarzeniem w dziejach światowego kina. Warto dodać, że "Parasite" zdobył statuetkę za najlepszy film międzynarodowy, pokonując tym samym nasze "Boże Ciało".
Reżyser Joon-ho Bong opowiada w nim o 4 osobowej ubogiej rodzinie z Korei Południowej. Kiedy jedno z dzieci dostaje pracę jako korepetytor córki zamożnego małżeństwa, chłopak i pozostali członkowie rodziny obmyślają plan, jak sprawić, aby reszta z nich również została zatrudniona w bogatym domu. Nie mogę więcej zdradzić, ponieważ musiałbym tutaj spojlerować, a tego nie chcę robić.
Mogę jedynie powiedzieć, że "Parasite", to karuzela emocji od śmiechu, aż po łzy.
Osobiście postawiłem poprzeczkę bardzo wysoko, dlatego że dużo osób polecało mi "Parasite", więc oczekiwania były wielkie. Myślę, że powiało w nim nutą czegoś nowego i świeżego, co spowodowało, iż nie zawiodłem się na nim. Z czystym sumieniem mogę Wam polecić to koreańskie dzieło.
Również nie jestem fanką azjatyckich filmów, jednak słyszałam wiele pozytywnych opinii na temat tego filmu. Jest on u mnie na liście "Do obejrzenia", zaraz po "Jojo Rabbit" :)
OdpowiedzUsuńOglądałam i niestety nie powalił mnie z nóg... Do połowy było jeszcze w miarę ok, ale później już przestałam rozumieć jaki sens filmu i zaczął mnie nudzić
OdpowiedzUsuń